VPN, Geryon i papież z AI

Omelette du fromage, świecie!


No i tyle się dzieje, że nie wiem, od czego zacząć. Na świecie, bo u mnie, to  wyjątkowo stabilnie. Ostatnio znów narasta we mnie potrzeba powrotu do kraju. Awans jakoś się odwleka, a w sumie prócz tego nic mnie tu nie trzyma, a i to przestaje trzymać, gdy porównuję polskie zarobki z angielskimi.

Chciałabym mieć więcej możliwości obcowania z bliskimi i ludźmi, których lubię i cenię, a i Geryon mi leży tam, gdzie jest. Mogłabym pracować od poniedziałku do piątku, a w weekendy siedzieć w stajni, i byłabym najszczęśliwsza na świecie. Dimmuś też by nie narzekał, siedząc dużo w psim niebie. Musiałabym znaleźć pracę w Polsce – najlepiej zdalną, niezależną od miejsca zamieszkania, i wio. Rodzice, brat – dużo mi umyka. Geriemu zrobił  się nakosntniaczek na nodze który nie znika - ma od miesiąca powiekszoną tarczyce a dziś doszło łzawiące oczko. Martwię się o niego- ale szczęśliwie jest w najlepszych rękach które mnie uspokajają każdego dnia. Boje się momentu kiedy przyjdzie mi go z nich zabierać. Nie śpieszno mi by fundować mu przeprowadzkę w moje niedoświadczone ręce lekko przewrażliwione jak to u młodej matki. Lubię być w Mroczy. Dobrze mi to robi. Możliwość bywania tam regularnie , w krótkich okresach czasu jakimi byłby każdy weekend - wydaje mi się ziszczeniem marzeń. Jako dodatkowy bonus nie musiałabym odkładać kupy kasy na przewożenie Geryona i całego stajennego dobytku do Wielkiej brytanii– trochę się tego przez lata nazbierało.  Tu w UK mam niewiele – parę książek, sprzętów i TV. Mogłabym wrócić nawet jutro.  No i uniknąć ryzyka promu i wielogodzinnego transportu.Co prawda, ostatnio zdarzyły nam się dwa ekstra koncerty, a Fishkilla kupił nowego grilla  ( w starym wypaliliśmy dziurę) i nawet nadarzyły się okazje do socjalizacji z fajnymi ludźmi – ale takich sytuacji w mojej angielskiej rzeczywistości jest niewiele. Jakoś nie znalazłam tu zbyt wielu ludzi przy , których naturalnie umiałabym i chciała się otworzyć.

Z pozytywów z wiosną zaczęłam sama dawać więcej z siebie by cieszyć się życiem. Mniej oczekiwać a więcej dostrzegać . Czuję , że mam więcej energii , pasji i sił witalnych do wszystkiego– chce mi się, a to już połowa sukcesu. Dostrzegam świat i jakoś umiem się z tego cieszyć. Więcej się ruszam. Z przyjemnością canceluje busa i ruszam na piechotę do biura lub wyskakuje z Dimmusiem na piłeczkę. Chyba tkwiłam w głębszej depresji przez lata, niż mi się wydawało. Chciałabym teraz zobaczyć jak z "nową ja" żyje mi się w Polsce.  Jakoś już mnie tak nie ciągnie do miasta i Merlina jak kiedyś. Nie mam obaw , że każdego wieczoru marnotrawiłabym czas zagłuszając ciszę. 

Z przyjemności użytecznych: zainwestowałam w Shark VPN – teraz mam dostęp do Maxa, Amazona, Disneya i Netflixa, także możnaby spędzać czas przed telewizorem, nie odchodząc od niego na minutę, ale jak na ironię, wciąż jakoś chętniej słucham książek i bawię się grafiką, nie musząc skupiać wzroku na tym, co leci. Canva znów rozdaje darmowe okresy próbne także extra. 

 W kinach zaraz "Lilo i Stich" ,  " Oszukać przeznaczenie" i "28 lat później" ..ucieszyłam się też na newsa , że biorą się za "Diabeł ubiera się u Prady 2". 

Dodatkowo skończyłam ten kurs - oddając ostatni assesment- czekam na wyniki. Troszkę musiałam się narobić nie powiem ale chyba zaraz zapiszę się na kolejny bo jednak satysfakcja z tego jest całkiem przyjemna a może i przy szukaniu nowej zdalnej pracy nieco pomoże? 

Kurde jak sobie pomyślę , że mogłabym  regularnie pracować ze stajni , pomagając Dance a przy tym bawiąc się -uczyć ...i jeszcze zarabiać to mi się paszcza cieszy.

Z drugiej strony związałam się z tą firmą jakoś bardziej niż sądziłam. Wybiło mi 10 lat. Dekadaaaa. Ostatnie kwartalne review dały mi możliwość otwarcie pogadać z zespołem i wyjaśnić wszelkie trzaski na linii – wydaje mi się, że zrobiło się sympatyczniej. Było nieźle, ale teraz jest jeszcze lepiej. 

Wypadałoby zorganizować jakiś zbiorczy meeting, ale mam cztery shifty ludzi, więc żeby trzasnąć cały zespół w jeden dzień, musiałabym siedzieć od rana do późnego wieczora, a i tak nie udałoby się złapać wszystkich. Będę kombinować. Mój menedżer leci na urlop końcem miesiąca, więc dobrze byłoby to zrobić wcześniej – ale w najgorszym wypadku zrobi się coś bez niego.

Trump dalej bawi się w króla świata, ale mam wrażenie , że buła mu mięknie i pomału zmienia nutę. Zobaczymy. Jego działania nie odbijaja się niestety za dobrze na fashion industry.

Polskie wybory – no cóż. Będę głosować na Trzaskowskiego, na wypadek gdyby rozproszenie głosów uczyniło Nawrockiego silnym przeciwnikiem – ale bez przyjemności. Nie spodobało mi się, jak Trzaskowski bardzo zaprzedał prezentowane przez siebie wartości na rzecz kampanii. Rozumiem walkę o głosy, ale brzydko się na to patrzy. Wolałabym, żeby był bardziej autentyczny i asertywny. Tli się we mnie idealistka pełną gębą. Środowiska homoseksualne mają prawo czuć się nieco wystawione – rozumiem ich.

 Niestety, Biejat ani Senyszyn nie mają szans wygrać – teraz trzeba się jedynie upewnić, że głosy się nie rozproszą, bo moherowy elektorat jest, chyba, bardzo zdyscyplinowany i zdeterminowany. Co gorsza, razem z rydzykowym fun clubem głupota nie przeminie jak do tej pory myślałam– bo pojawiła się nowa fala skrajnej prawicy, i to w pokoleniu najmłodszych wyborców urodzonych w okolicach 2006. Brauna, jak na moje, generalnie to powinni w ogóle zamknąć w kiciu. Czyni ustami zbrodnie przeciwko ludzkości – ale wygląda na to, że ludzkość nigdy nie potrafi znaleźć balansu i zawsze popada ze skrajności w skrajność.  Wieczna sinusoida. Złoty środek osiąga się tylko przejściowo. Jak z hormonami. Pieprzone sprzężenie zwrotne . Never ending story.  

Mamy nowego papieża – w sumie bardzo mi wszystko jedno. Choć może to dobrze, że nie jest jakiś ultrakonserwatywny dziadek. Papieżem bowiem został całkiem młody - jak na fuche- Amerykanin. Hmm… cóż, przypadek? Nie sądzę. Zobaczymy, jaki będzie miał wpływ na działania Trumpa – o ile w ogóle jakikolwiek. Spodobało mi się natomiast, że nie umknęło mu znaczenie rozwoju AI i tego, jak bardzo odmieni – a właściwie już odmienia– naszą rzeczywistość oraz znaczenie tożsamości i człowieczeństwa.

Także tak. Weekend szykuje się zabawowo towarzyski także ahoj .

Ps. Piotr C popełnił książkę "Związki De luxe ".Ujął w krótkiej książeczce co myślę a o czym pisałam już nie raz. Mistyczną odpowiedź na moje ulubione pytanie " dlaczego taka dziewczyna wciąż nie ma męża". Warto przeczytać nawet jeśli nie będzie to zbyt komfortowe doświadczenie :) Nie jest idealna ale jest tam sporo cynicznej prawdy. Wcale nie zdziwiłabym się gdyby okazało się , że "Czarny" w rzeczywistości  jest kobietą.

Udanego tygodnia 🌺

Komentarze