Ostatnie dni Marca 2025 roku
Tak na szybko bo coś brak mi weny...
Wszystko, co dobre, szybko się kończy... Jeśli chodzi o urlopy, już na zajutrz po powrocie wszystko zwykle okrywa gęsta mgła. Nauczona doświadczeniem, wróciłam dzień wcześniej, by troszkę się przygotować na powrót do rzeczywistości. Obudziłam się we własnym łóżku, w świeżo wypranej pościeli, nie mając pewności, czy wszystko, co wydarzyło się w Polsce, działo się naprawdę. Spędziłam 10 dni z Geryonem, pracując z siodła, z ziemi, na lonży i lince. Na maneżu , na placu a i troche w terenie. Zaliczyłam wizytę kowala. I Trening jezdziecki na sucho. Nauka ruszyła z kopyta, a ja w końcu poczułam realność tego marzenia. Danka poświęciła mi mnóstwo swojego czasu i przewartościowała wszystko, co wiem o jeździectwie. Jeździectwo szkółkowe, którym byłam faszerowana od wczesnego dzieciństwa, nie ma wiele wspólnego z jeździectwem, którego uczę się teraz. Każda minuta w stajni pod okiem Danki wydaje mi się na wagę złota. Geryon wyrósł na wspaniałego, dobrego konia, który pomimo swojej wielkości i siły chce i czerpie przyjemność ze współpracy z człowiekiem. Rozwala mnie, że gdy Danka zsiada z niego, a wsiadam ja, koń przestawia się na "pracę z jajkiem", "fragile", "uwaga szkło" zamiast próbować pozbyć się nisfornego balastu. Podobnie ma się z lonżowaniem i pracą z ziemii. Wielokrotnie odniosłam wrażenie , że on chce mnie słuchać , czasami sygnały wydają mu się niezbyt jasne ale wtedy woli się zatrzymać i dać mi szanse powtórzyć sygnał jeszcze raz, klarowniej niż wykorzystać moje nieobycie i brak doświadczenia w tych tematach. Jakby kibicowł . No dalej człowieku. Potrafisz . Tylko uwierz w siebie. Rozwala mnie, że ogławia się sam, mimo że przy moim wzroście zakładanie mu ogłowia, gdyby nie miał na to chęci, mogłoby być świetnym materiałem na kabaret, a on sam schyla głowę i łapie wędzidło. Że daje sobie przymierzać i testować nowe siodła mimo , że stare obiło mu plecy gdy niepostrzeżenie z niego wyrósł. Bycie opiekunem i właścicielem tak dobrego stworzenia to ogromna przyjemność ale jeszcze większa odpowiedzialność by nie dopuścić by nie działa mu się krzywda. By ktoś tej jego delikatności i dobroci nie nadużył.
Przytyłam z 2.5 kg ale powtażam sobie , że to czyste mięśnie. 😝Miałam w końcu przyjemność spróbować Chinkali - i te ze szpnakiem i serem kupiły mnie totalnie. Nawet ta surowa dupka mi weszła a i Pizza z żabki w 3 minuty robiła robotę. Byłam w kinie na Bridget Jones-i pomimo wielkich w sumie obaw - stwierdzam , ze to najlepsza część. Miejsca było na wszystko- i na śmiech i na łzy , z przewagą śmiechu. Co prawda wziełam popcorn salted carmel coś tam ale nijak się ma do mieszanego w UK- połowę wyrzuciłam do kosza, nie dało się tego jeść. Bleh ale film mi osłodził to rozczarowanie.
Dziś nadmuchałam piłki do pilatesu i mam mocne postanowienie popracować nad dosiadem. Z wiosną oddycham nową energią i mam nadzieje zrobić pożytek zarówno z roweru jak i karnetu na siłownię.
Poza tym widziałam rodziców całujących się po trzykroć na pożegnanie i trzymających się za ręce bez specjalnej okazji. Akcja -bez precedensu.
Ostatecznie wyjątkowo mało jak na siebie szłam w bal. Czyżby już mnie to tak nie bawiło?
Wiele rzeczy zdaje się przewartościowywać.
Well ...well...
Komentarze
Prześlij komentarz