Grudzień-1st week


 Myśleć się chce mało komu, 

Ale własne zdanie chciałby mieć każdy.

Śmieszny z nas gatunek całkiem.

 Śmieszny i całkiem niebezpieczny.

Troszkę się zatracam i uciekam od czucia, ale chyba z pełną premedytacją. Nie wydaje mi się, bym miała do dyspozycji jakieś lepsze rozwiązanie na chwile obecną. Zainstalowałam znów tindera i próbuje się do niego przekonać bo jakoś mnie te small talks niezbyt wkręcają.  No ale co.  Motywuje się by nie zamykać się na nowe. Gdzieś trzeba tych ludzi poznawać i od czegoś zacząć.

Mamy już grudzień. W pracy czas przedświąteczny to jeden z najbardziej ruchliwych okresów. Wiadomo. Duźo się dzieje, czas meetingów i rocznych podsumowań a i ilość zamówień pikuje do góry.  Lubię jak się dzieje chociaz siedzę dzisiaj nad tymi review i nie mogę z siebie wykrzesać nic kretywnego. Pogoda za oknem taka paskudna , że wygrzebywanie z pieleszy wygląda jak walka o życie.

Pusto szaro i tak też trochę się czuję.

W piątek ruszyliśmy do londynu na koncert SKYND- bilety dostałam jeszcze we wrześniu na urodziny od Szacuna. Co prawda wsiedliśmy w pociąg ze sporym opóźnieniem bo w czwartek przygrandziłam troszkę bardziej niż planowałam, w wyniku czego nie za dużo spałam więc  od rana miałam klasycznego leniucha (moja wina , moja wina, moja bardzo wielka wina 😈) Niemniej niczego nie żałuje. Było extra.

Jako , że koncert miał zacząć się o 6 pm a zespół wszedł na scenę po 7 pm , mysleliśmy , że support to skynd z ujowym nagłośnieniem.  Już miałam rzucać zgniłymi pomidorami rozczarowana całym widowiskiem gdy wyszli SKYND. Są genialni. Nie ma to tamto. Ludzi było w sam raz- nie za dużo- nie za mało . KOKO też zrobiło na mnie całkiem przyjemne wrażenie- koncertowo chętnie wrócę. Byliśmy też w  World end - uwielbiam ten pub a teraz lubię go jeszcze bardziej bo okazało się , że mają pyszniutką pizze stone baked. MUALAAAA . Bardzo mi smakują ostatnio takie minimalistyczne pizze na kruchym cieńkim cieście zwłaszcza w towarzystwie fajnego Ale. Całkiem niedawno myślałam, że nie lubię pizzy- a okazało się , że po prostu nie jadłam dobrej.  Polskie pizze pół metra gdzie nawalone jest wszystko co da się nawalić- fujka. Pizze na grubym- fujka. Pizze deep coś tam- fujka. Małe zgrabne margharhity na cieńkim chrupiącym - Mniam mniam.



Zoom ulterka daje radę, z balkonu udało mi się złapać notkę dzwiękowców  z rokładem jazdy :):)


Omomom
Oby więcej takich dni- pełnych przyjemności atrakcji i uśmiechu na pohybel wszystkiemu.
To takie się pamięta.
Wspaniałego tygodnia 🌷



Komentarze