Pierwszy tydzień Majowego urlopu
Dużo się dzieje. Zbyt dużo, by to wszystko zgrabnie ubrać w słowa. W dużym skrócie urlop zaczął się obiadem z Klaudią i Magdą w tentego, spotkaniem z Siudą i jej rodzinką by następnie zamienić się w huczny weekend - zakończony 3dniową wizytą w stajni. Pierwsze kłusy, myjka i inne wspoólne pierwsze razy z Gerim w tym wizyta kuzynki. Wiosna pełną parą. Czasem słońce czasem deszcz, wycieczka do hodowli koni sportowych w Pile i zatrzęsienie komarów. W środę zakupy z Klaudią i panią Marzenką-o dziwo gładko poszło i nawet upolowałam sukienkę i fajną koszulkę nocną z gatkami. Z zielonych arkad pędem na przesympatyczne karaoke z moją Madzią i resztą wesołej brygady. Następnego dnia Burleska Madame Minou i after party na wieczórze panieńskim wspaniałej Krysi. Piątek odpoczywanko i spokojne spotkanie z kilkoma znajomymi w Merlinie. W sobotę impreza z przytupem zakończona imprezą w mózgu i kebabem na śniadanko o 3pm w niedzielę. Resztką sił, po 3 h snu spragniona i z pełnym brzuszkiem doczłapałam się do mamy do Niemcza. Teraz zbieram siły by jutro ruszyć do stajni. Został tydzień do powrotu do pracy, najważniejsze punkty programu już za mną. Za 2 dni jeszcze obiad z moimi dziewczynami, za trzy przylatuje Szacunowy. Szrotowego jedzenia sobie nie żałuję, więc oczywiście czuję się już trochę jak szrot. Demony siedzą grzecznie pod obcasem, rogi mi nie urosły. Znalazłam superskiego Tom Yuma i zobaczyłam większość istotnych ludzi w moim życiu.Do tej pory całkiem na plus, choć już przydałaby się sauna, siłownia manicure.... i detox.
Post powstały dzięki motywacji mojego różowego długo-nogiego coacha 🌷🦩
Długotrzynogiego coacha chyba miało być 😝😝😝🦩
OdpowiedzUsuńNa kursie byłeś w Czarnobylu 😝?
Usuń