Czasem słońce , Czasem deszcz
To był ciężki i zły tydzień ale wracam do żywych. Na smutek i zmęczenie też musi być w życiu miejsce.
Blog ma swoje zalety ale i wady. Nie wszystko chcę i mogę opisywać, chociaż czasami od nadmiaru słów na języku, niemal czuję jak szczypią mnie czubki palców. Pozostaje więc kartka, pióro i szuflada. W pracy zdaje się, że odnalazłam ukojenie i pasję. Daje mi pewien rodzaj satysfakcji. Chyba lepiej się sprawdzam w obecnej roli aniżeli kiedykolwiek bym siebie podejrzewała. Myśli o potencjalnej dalszej karierze, stajni i Geryonie - to moje paliwo napędowe. No i tak to jakoś leci.
Pogoda dalej nie rozpieszcza -a ja nadal nie wymieniłam kurteczki na lżejszą. Wiadomo. Koniec kwietnia a ja chodzę w zimówce. Kurtka całoroczna tak zwana😆. Nowa przyszła, ale wyglądałam jak w skórze po starszym bracie- była jakaś toporna i dosyć długa-tym samym brzydko zasłaniała biodra- odesłałam więc. Własny krawco-kaletnik by siadł i ciuchy na miarę nie za miliony monet. Ciężko znależć coś spełniającego moje konkretne oczekiwania gdy ma się, 65 cm w talii, a 100cm w biodrach -.-. Niemniej nie mam już ochoty na żadne kompromisy i póki nie znajdę tego co chcę, - nie będę się bawić w "a może być" i nie dotyczy to jedynie kurtek.
Dzisiaj zapowiada się fajny wieczór w dobrym towarzystwie. W przyszły wtorek też jakieś spotkanko w ramach pożegnania chłopaka (wyjeżdża), z którym kiedyś pracowałam w jednym zespole - będzie szansa trochę naładować socjalny akumulator (lub rozładować, zależy jak na to spojrzeć).
Z wewnętrznych rozterek to Jonathan Roy niedługo będzie koncertował w Londynie i mocno rozważam czy się nie wybrać- zwłaszcza, że bilety kurde w świetnej cenie. Lubie jego głos i muzykę. Podoba mi się też ta jego pokora (?). Nie zdecydowałam się jeszcze ostatecznie bo tak jak lubię jego muzykę, tak nie lubię wspomnień -które mi przynosi. Chce się pozbyć negatywnych emocji a nie się w nich taplać. Nie wiem tylko czy jedyna droga do celu -nie prowadzi czasem przez kanał i może być tak, że nie da rady wyjść czystą stopą. W najgorszym wypadku rzucę monetą i to ona zdecyduje.
Oprócz tego Kwiat Jabłoni, Imagine dragons, Billie Eilish a w lipcu na dodatek -(akurat gdy będe w Polsce)- Linsday Starling odwiedzi Sopot- i też kusi. Oj kusi. Jak żyć?
Za 20 dni śmigam do Polski , odliczanie rozpoczęte i wolne chwile tuż przed zaśnięciem upływają mi na wyobrażaniu sobie co fajnego będę robić i z kim się spotkam. Lubię tą ekscytację , mimo że urlopy wywalają mnie zawsze z równowagi i wyrobionej w pocie czoła rutyny dnia codziennego. Szybko i łatwo się z niej wypada natomiast znacznie trudniej wrócić. W zasadzie jakbym miała nad tym przysiąść i się głębiej zastanowić to musiałabym przyznać, że miesiące pomiędzy urlopami to nic innego jak ciągła praca nad powrotem do wypracowanych nawyków.......oczywiśce tylko po to by, gdy już załapie dryg- na nowo się rozstroić.😅Czego nie rozumiesz? Viva la logica! 😆
Martwi mnie też, że mam trochę nieopanowanych demonów gdzies z tyłu głowy a one lubią dobijać się do mikrofonu, gdy tylko popuszczę pasa samokontroli. Z doświadczenia wiem, że jak mam coś nieprzepracowane to wyłazi prędzej czy póżniej - a im noc dłuższa i drinków więcej tym o to łatwiej. Zobaczymy. Może się z tym uporam do tego czasu i skończy się bez dram.
Na 12stego wiele osób czeka... I jeden zwierzak
OdpowiedzUsuńdzięęęęęęki, To cholernie miłe.🤗🤗🤗🤗
Usuń