Powrót

 No i tak.  Podjęłam kluczową decyzję. 

Jeśli tylko państwo Polskie będzie nadal istnieć (a oczywiście gorąco wierzę , że tak ) daję sobie 24 miesiące, by pozamykać angielskie sprawy, odrobić lekcje  i urządzić sobie fajny start w Polsce. Pandemia, a teraz ta wojna przy granicy - no coś ostro tąpnęło w moim światopoglądzie. Zamknięte lotniska, odwołane loty, pozamykane oddziały szpitalne. Poprzestawiało mi się pod kopułką i pomimo moich starań by uciszyć te mało rozsądne głosy - czuję całym sercem, że nie chcę spędzać najlepszych lat życia w UK. Chcę do Polski i już!. Poczucie to dusiło mnie w dołku ostatnie dwa lata. Mając jednak wątpliwości co do swoich motywacji, postanowiłam przeczekać i to była dobra decyzja. Teraz gdy uciszyłam szumy zewnętrzne i wiem, że kierują mną odpowiednie przesłanki- po prostu zabrakło mi mocy by się z nimi siłować.

Jasne. Będzie ciężko. Nie wiem czy nie będe zmuszona  zrezygnować z realizacji mojego największego marzenia, a rozstanie z moimi chłopakami będzie okupione hektolitrami  łez. Póki co, trudno mi to sobie nawet wyobrazić. Zżyliśmy się przeokrutnie przez te lata. Już tylko z pragmatycznego punktu widzenia- przez większośc czasu,  mogliśmy liczyć jedynie na siebie. Do wielu rzeczy doszliśmy razem, ramię w ramię- metodą prób i błędów. Od zera do bohatera. Nie sposób o tym zapomnieć. Ponadto muszę brać pod uwagę, że to co czuje, może być jedynie efektem syndromu "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" i wcale nie powiedziane że po drugiej stronie płotu odnajdę ukojenia. Coś mnie znowu gna z wyrobionej strefy komfortu. Nazbyt się okopałam. To nie są łatwe rzeczy mili państwo.☝

Niemniej na chwilę obecną tu i teraz - całą sobą - chcę być tam, a nie tu. Pragnę czynnie uczestniczyć w życiu bliskich mi ludzi. Chcę być bliżej miasta, zakątków i języka, które kocham. Odpalić grilla z rodzicami. Pić kawę z K. na zielonym balkonie po fajnym obiedzie w LaRosie. Psioczyć na zatrzęsienie komarów, przy ognisku w Jakubowie. Chcę pewnego dnia, obudzić się  znowu  w pociągu do Gdańska , wypić kawkę w Caffe Kamienica a wieczorem po kilku shotach w Absyncie, tańczyć boso przy złotej bramie. Chcę poznać Warszawę. Być- nie bywać. 

Bardzo dużo się nauczyłam przez te 8 lat. Głównie o sobie i o tym co jest naprawdę ważne w dłuższej perspektywie czasu. Trochę, jakbym potrzebowała długich lat by w końcu sięgnąć po instrukcję obsługi, która od poczatku zalegała w kartonie. Wiadomka. Zosia Samosia. Instrukcje są dla frajerów itp. Itd.  #ikea W ten sposób chcąc być tą sprytniejszą -starłam obcas i nadrobiłam drogi.

 Nauczyłam się kochać i żyć pod jednym dachem z drugim człowiekiem. Jestem bardzo z nas dumna i wdzięczna za czas i cierpliwość jaką sobie podarowaliśmy.  To była kamienista droga a my z uporem maniaka szliśmy na boso.😈 Miałam zaledwie 22 lat, niezłe siubzdziu w głowie i diabelnie rozbujane ego. Na dokładkę ledwie się znaliśmy. Co mogło pójść nie tak 😆? Obcy kraj. Fatalne prace po 12-14h. Brak kasy. 2 koty które stały się kotwicą na dobre i złe. Tęsknoty duże i małe, a do tego  konflikt  jako najbardziej naturalna metoda regulowania emocji. No Brawo My😆Właściwie to sobie myślę, że  należy nam się wielki szacun za ułańską fantazje i odwagę. (gdzie kończy się granica pomiędzy  brawurą a głupotą 😆?) Ostatecznie chylę czoła za cały ten rozdział i za to, że przetrwaliśmy (A w zasadzie to staliśmy się nawet silniejsi, mądrzejsi i bardziej atrakcyjni dla świata).

Przez ostatnie lata nauczyłam się, że bez maski i pozy- też jestem dostateczna i zasługuje na miłość. W najlepszych i najgorszych momentach. Gdy moje ciało wygląda i gdy nie wygląda. Dowiedziałam się , że brak pewności siebie jest krzykliwy. Nawiązałam przyjaźnie na całe życie . Nauczyłam się być dla siebie dobra i zrozumiałam jak ważni w naszym życiu są inni ludzie. Jak znacząco możemy wpływać na ich samopoczucie, formę i kierunki rozwoju (niestety -jak równie łatwo możemy ściągać ich w dół). Mam ludzi z którymi mogę być szczera jak dziecko, którzy mnie znają jak łysego konia, przeszli ze mną mękę pańską a wciąż są i chcą być w moim życiu. To bardzo budujące i ostatecznie dużo cenniejsze, niż liczne komplementy, zachwyty i dziko wybuchające "przyjaźnie", po których w minutę w zasadzie nie ma śladu.  Lata za granicą zrobiły towarzyski przesiew, oddzielając ziarno od plew. Nauczyłam się doceniać uśmiech rano, tulaska i zwykłe: dzień dobry. Już wiem jak bardzo istotne jest by dobierać towarzystwo świadomie. Na końcu jesteśmy niewiele ponad składową ludzi, których wpuściliśmy do swojego życia. 

Czuję wielką wdzięczność za to i nie sądze bym kiedykolwiek przestała. Do wielu kwesti nabrałam dystansu. Przystosowałam się do skutecznej pracy zespołowej w dużej firmie. Zrobiłam kilka kursów, Przełamałam kilka barier. Przeczytałam setkę książek. Uspokoiłam demony i ego. Przeszłam kilka kryzysów tożsamości. Zrozumiałam, że to okej. Odkryłam swoje mocne i słabe strony. Zrozumiałam znaczenie lojalności w relacji i potrzebę poczucia bezpieczeństwa, która za nią stoi. Wiem mniej więcej na co mnie stać. Zrozumiałam, że marudzenie i pesymizm, to tylko kolejne nawyki a te mają to do siebie,że możemy je dowolnie modyfikować. Nie są naszym piętnem czy cechą wrodzoną. Przyswoiłam, że nie popełnia błędów ten co nic nie robi, a bez błędów i feedbacku -nie ma rozwoju.

10 lat to szmat czasu. Ładnie. Parzyście.                                                                                                  Wiem, że w obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej to wariactwo, ale chcę wrócić na własnych zasadach. Nie dla kogoś. Nie przez kogoś. Nie dzięki komuś. Nie uciekając przed czymś. Na chłodno i świadomie . A teraz, skoro już podjełam decyzje,  pozostaje tylko zbudować plan działania i do dzieła! 


 

PS. 2 lata to niby długo a jednak gdy rozrysowuje plan na kartce, to uderza mnie ,że to zaledwie  kilka niewielkich kratek 🙉
Wyrobimy się?🙉🙊🙉
Chcę je wykorzystać i wycisnąć ile się da.
Teraz tylko nie dostać awansu i się nie zakochać 
😈😁💪
Podsyłajcie pomysły na kursy zawodowe  i trzymajta kciuki😈 
Jeśli chcę zatrzymać Geryona, wypadałoby znaleźć przyzwoitą pracę.
Ster na Bydgoszcz i królestwo za wolne weekendy! 
(Trójmiasto ewentualnie😈😈)
Buziaki i miłego tygodnia!


Komentarze

  1. Cudowne grafiki. :) Bardzo się cieszę !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ ja nie rozumiem jak można chcieć tu wracać. Ależ ja żałuję,że nie byłam odważniejsza zaraz po Twoim wyjeździe i nie powiedziałam "dobra, rób mi miejsce", teraz za to płacę żyjąc w tym gównianej patolicko-średniowiecznej ostoi wszystkiego, co antyludzkie. Uważam to za błąd mojego życia. Cóż, niech się potoczy najlepiej dla Ciebie, będę mocno trzymać kciuki,żebyś tego nie żałowała. Nawet się nie podpiszę, niech moja patriotyczna postawa robi za imię i nazwisko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rzeczy samej ;) nie sposób nie rozpoznać pióra . Lepiej szykuj balkon.

      Usuń

Prześlij komentarz