Piątek, Piąteczek, piątunio.
Piątek. Szacun ruszył do Polski na urlop. Przez te wszystkie zawirowania pandemiczne, nie był w domu 2 lata. Norka pusta. Cicho wszędzie , głucho wszędzie, co to będzie 😆? Trzeba się jakoś zorganizować by nie odstawić tu jakiegoś syndromu choroby sierocej. Kupe lat nie było sytuacji, w której siedziałabym sama w domu, bez żadnego wspólokatora. Dom bez tupania i okruszków na blacie? No way! 😝 Plan: Potraktować to jako eksperyment i sentymentalny powrót do studenckich lat w mojej samotni. Oh Bydgoszczy ! 💔 tęsknię.
W związku z wyjazdem główno-dowodzącego i Lexia , czeka mnie wstawanie przed 5 rano by wyjść z Dajmonem na porządny spacer i dotrzeć do pracy busikiem na czas- No nie jest to, co tygryski lubią najbardziej, ale damy radę ! (Byle nie padało☝😁) Dziś rano to było właściwie całkiem przyjemne i rozbudzające tak sobie pomaszerować. (Warte odnotowania: Zimą już nie byłoby tak przyjemnie ! Sorry 😜 We No accepted winter holidays Peter 😁)
Przede mną wolny weekend. Extra. Siądę sobie w końcu do tego phoshopa i poczytam trochę lektury koniarskie. Góra do przeczytania piętrzy się na biurku i już zasłania okno, a ja tylko dokładam kolejne pozycje z uporem maniaka.😑
Treningi wchodzą jak złoto, Optymizm też raczej trzyma się na fajnym poziomie. Noga Geryona wygląda już całkiem okej i udało się wysłać podkładkę pod siodło i pokrowiec w Piotrkowej walizce bez dodakowych kosztów.💪Dzisiaj oczekuje na ważny telefon, zobaczymy jak tam się to wszystko poukłada . Trzymajcie kciuki bo mogą być potrzebne (właściwie to ważą się kwestie warunków mojego powrotu do kraju). W następny piątek zapowiada się intensywny dzień i noc. Znów jadę do Maidstone :) Ahoj przygodo! W między czasie wraca też Szacunowy, także może być całkiem ekscytująco.
Dobra teraz część najważniejsza. Wczoraj mieliśmy dzień mamy. Szczerze podziwiam kobiety, które poświecają zasoby swojego ciała, energię i najlepsze lata (krótkiego przecież) życia by stworzyć i ukształtować projekt jakim jest mały człowiek. Podziwiam kobiety, które kroczą wspólnie-ramię w ramię z partnerem/partnerką po ścieżce rodzicielstwa, a jeszcze bardziej te, które prócz stawiania czoła macierzyństwu, są zmuszone stawiać czoła -ojcom swoich dzieci ( tj. dupkom) i innym przeciwnościom losu. Podziwiam poświęcenie i energie jaką pochłania ta rola. Ja nie dorosłam i chyba nigdy nie dorosnę do takiej odpowiedzialności. Nie mam supermocy i chyba zbyt hedonistycznie ustawiłam swoje priorytety (o dostatecznym zaufaniu do siebie i świata, poczuciu bezpieczeństwa czy stabilizacji- nie wspominając). Chylę czoła i składam serdeczne życzenia wszystkim mamom (zwłaszcza mojej). Czasami dobrze odrobić lekcje i przyłożyć się do próby wyobrażenia sobie jak to jest być w czyiś butach- zanim ostatecznie ocenimy ludzkie działania czy sami wpakujemy się w coś z czego trudno się wycofać (no ale do tego chyba trzeba po prostu dojrzeć). Ponadto zainspirowana postem Magdy - wysyłam czułość wszystkim dzieciom , które nie mogą już życzyć wszystkiego co najlepsze swoim mamom, i wszystkim mamom- które z różnych powodów, już nigdy nie ukochają swoich dzieci. Cieszmy się tym co mamy. Różnie to bywa. Zwłaszcza ostatnio. Jakaś cholerna czarna seria.
Breaking News : Moja kawa smakuje beconem. .....No i.tera nie wiem...
Covid czy zmywarka nie domywa?
( Rona, is that you?)😆
Komentarze
Prześlij komentarz